Bazarnik Władysław – rozdział 25.
Wspomnienia
sierż. AK Władysław Bazarnik „ZOSIK” Czatkowice Górne 1966 rok
25.
Współpraca z oddziałem Armii Ludowej.
„Rozbrojenie żołnierza niemieckiego”
Opóźniony pociąg osobowy z Krakowa wolno wtoczy się na peron stacji Krzeszowice. Wysiadłem w tłumie przyjezdnych, kierując kroki do wyjścia wyróżniającego w zaciemnionym budynku dworcowym, ostrością oświetlenia i widniejącym naprzeciw świecącym napisem „Kressendorf”. Tłum spieszących, przepychając się przechodził wąskim przejściem pojedynczo pod okiem kontrolującego „banshutza” który bacznie obserwował przyjezdnych i ich bagaże. Przy wyjściu z budynku na zaciemniony plac dworcowy, otarłem się o Adama Żbika. Stał naprzeciw oświetlonego wyjścia z budynku.
-
Zaczekaj chwilę, pójdziemy razem – zagadnął.
Przystanąłem obok niego. Obok przechodzili przyjezdni, ginąc w mroku nieoświetlonego placu dworcowego. Adam wyraźnie kogoś oczekiwał.
-
Kogo oczekujesz ? Choć idziemy ! Wszyscy już przechodzą !
Ponaglałem go do pójścia.
-
Czekaj ! Czekaj jeszcze chwilę.
-
Zaraz pójdziemy.
Rzekł obserwując wychodzącą właśnie z drzwi dworca grupę żołnierzy niemieckich.
Stukot podkutych butów, zielono szare mundury, karabiny przewieszone na szyi, pękate plecaki, ręce zajęte obciążone wypchanymi brezentowymi torbami. Przechodzili zwycięzcy. Przyjechali zmienić w służbie miejscowe placówki okupacyjne stacjonujące w pałacu i łazienkach. Przeszła główna grupa niknąc w ciemnościach, a za nią wychodzili po jednym po dwóch spóźnialscy. Zatrzymywali się poprawiając niesione uzbrojenie i oporządzenie.
-
Choć, choć, na co czekasz – ponaglałem Adama.
-
Zaczekaj jeszcze chwilę, już, już pójdziemy .
Zatrzymywał mnie przy sobie, obserwując wyjscie.
Po chwili było już pusto. Wszyscy już przeszli tylko w głębi oświetlonego korytarza wyjścia, słychać było jeszcze kroki i stukanie. Adam podszedł parę kroków i spojrzał do wnętrza korytarza.
-
Zaczekajmy chwileczkę – rzekł do mnie podchodząc.
Po chwili w wyjściu ukazał się samotny ostatni spóźnialski żołnierz, który
w głębi korytarza poprawiał, zapinał dźwigane w rękach torby. Zszedł po schodach i zaraz zaczął przyspieszać kroku starając się dogonić oddalających w kierunku miasta żołnierzy.
-
Choć idziemy,
Rzucił wreszcie Adam oglądając się jeszcze do tyłu.
Ruszyliśmy tuż za żołnierzem dotrzymując mu kroku. Szedł przed nami o jakieś pięć kroków . Po przejściu placu dworcowego skręcił na chodnik prowadzący wzdłuż drzew rosnących obok drogi, a prowadzącego do skrzyżowania dróg i do miasta. W dali słychać było już w dużej odległości stukot podkutych butów odchodzących żołnierzy. Zbliżając się do pierwszego drzewa zauważyłem stojące w mroku obok niego dwie sylwetki. Idący obok mnie Adam zatrzymał się obok nich i dosłyszałem słowa.
-
Ostatni !
-
Jeden !
-
Objuczony pakunkami jak wół !
-
Starszy !
-
Karabin na pasie, na szyi !
-
Za nami pusto !
-
Możemy !!
A do mnie.
-
Choć , cicho , jak będzie potrzeba to pomożesz.
Zrozumiałem, rozbrojenie i podniecony ruszyłem za nimi. Po kilkunastu naciągniętych krokach doszliśmy niemca idącego środkiem chodnika. Adam i jeden ze spotkanych rozpoczęli wymijać po bokach. Drugi równając się zemną pozostał trochę w tyle z boku i szybkim ruchem wyciągnął z teczki butelkę i krzyknął z cicha.
-
Hand hoh ! Ruchig ! Wafe ab , Aber ruchig , wenn nich dann werde ich schisen !
Przekładając zarazem szyjkę butelki niemcowi do lewego boku poniżej plecaka. Niemiec jak rażony piorunem przystanął. Niesione w obu rękach torby opadły na chodnik. Adam przystając chwycił za zwisający na szyi niemca karabin i wprawnym ruchem uniósł go w górę. Ręce niemca uniosły się w górę.
-
Nich schisen , Nich schisen – wymamrotał .
-
Ruchig !
Padło w ciemnościach i drugi kolega Adama szybkim ruchem odpiął niemcowi pas na którym wisiały ładownice i bagnet.
-
Gotowe !
Szepnął Adam.
Terroryzujący niemca butelką rzekł do niego.
-
Gehen sie soldat gerade aus !
-
Aber ruchig !
A do nas .
-
Odskakujemy w łąkę w prawo.
Niemiec nie opuszczając rąk ruszył na rozkaz naprzód, a nas pochłonęła ciemność nocy otulająca łąkę.
Z podziału łupu przypadł mi w udziale bagnet, jako najmniej wartościowa część, jako pamiątka z pierwszej „rozbrajanki” w której uczestniczyłem zupełnie przypadkowo.
Oryginalny bagnet zdobyty w tej operacji.
>>>><<<<
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.